Wyszło szydło z worka
Już od prawie trzech miesięcy mieszka z nami Jack, psiak, którego historię przybliżyłam Wam tutaj. Pora zweryfikować to, co napisałam o nim zaledwie tydzień po przybyciu do naszego domu.
» Jest miłym pieskiem. Stał się bardziej otwarty wobec nas, jeszcze intensywniej dopomina się o głaskanie, a na punkcie mojej mamy kompletnie oszalał. Chodzi za nią krok w krok i to jej widok sprawia mu największą radość. Przestał jednocześnie obawiać się w tak dużym stopniu gości, nie chowa się pod stół na widok osób, które często do nas wpadają (niektóre nawet bardzo polubił), a do nowo poznanych potrafi podejść i się przywitać. Wciąż jest jednak lękliwy i najchętniej unika nieznajomych. Niestety nie przekonał się jeszcze całkiem do domowników - widać, że pewne zachowania go przerażają i nie jest pewien, czy może nam ufać. Niemniej, niemalże codziennie rano budzę się z dwoma psami w łóżku, więc pewne postępy są zauważalne.
» Przejął naprawdę mnóstwo zachowań Jimmy'ego. Zarówno tych pozytywnych, jak odważne wychodzenie na podwórko, jak i gorszych: szczekanie na dźwięk dzwonka czy pukania do drzwi. Teraz to on wszczyna alarm (jako mózg akcji), a Jim (jako spec od brudnej roboty) podłapuje i wykonuje...
» W dalszym ciągu bardzo ładnie chodzi na smyczy. Co do chodzenia bez: zdania są podzielone. Ja po jednym, ale wielkiej wagi incydencie zdecydowałam, że bardzo długo zajmie mi zaufanie mu i puszczenie go luzem. Moja mama jest pewna, że wróci na zawołanie i kiedy wychodzi z nim na spacer rzeczywiście pozwala mu na swobodne hasanie (a on jest grzeczny). Ze mną spaceruje na lince.
» Wciąż można zrobić z nim wszystko. Pozwala na czesanie, podnoszenie, czyszczenie, mycie, przesuwanie - nie wykazuje wówczas agresji.
» Jim ma znowu przerąbane. Mały jest typem broniącym zasobów i zdarzyło mu się pogonić starszego kolegę, gdy ten zbliżał się do jego posłania lub, co gorsza, wszedł do pokoju, w którym Jack przebywa (warto dodać, że najbardziej broni dostępu do mojej mamy). Trudno coś z tym zrobić, bo są to sporadyczne zachowania i w dosyć niespodziewanych porach, np. o godzinie 4 nad ranem. Korekta się pojawia, bo zwyczajnie szkoda mi mojego poczciwego burka, biorącego na klatę niezasłużone baty i każdemu w domu ustępującego... Od jakiegoś czasu takich incydentów nie ma, ale wiemy już, że trzeba zwracać na to zachowanie uwagę.
» Do psów podchodzi różnie. Moim zdaniem nie wykazuje agresji, ale potrafi pogonić psa, który się zbliża, szczególnie, jeśli ten jest większy. Potrzebuje chwili na oswojenie się, jeśli coś mu się nie podoba, to zwykle z daleka burczy bądź się marszczy, ale raczej zachowuje dystans (upomnienie i zapewnienie, że jest okej zwykle przypominają mu, żeby nie przesadzał pod tym względem). Z małymi psami i z Jimem potrafi się ładnie bawić.
» Nauczenie go czegokolwiek będzie sporym wyzwaniem. Nie bardzo rozumie ideę wykonywania poleceń za smakołyki. Zaczął już reagować na swoje imię, ale "Siad" wciąż nas pokonuje. Lubi posługiwać się łapami, dlatego jedyne, co w tym momencie chętnie prezentuje, to podskok w górę z wyrzuceniem łap (coś, co może przerodzić się w proszenie). Nie poddaję się, ale bez wątpienia to całkiem inny przypadek niż Jim, który sam z siebie dużo oferuje, chętnie kombinuje, powtarza zachowania i nie potrzebuje nawet superatrakcyjnej nagrody, żeby ochoczo współpracować.
» Zdjęcia nie są najnowsze, ale jest jeszcze jeden aspekt, który uległ zmianie. Sierść Jacka chyba zawsze będzie twarda i nieco szorstka, ale prezentuje się coraz lepiej. Nabrała miękkości, grubości, a kolor nieco się przyciemnił. Na fotkach coraz rzadziej wychodzi jak skrzywdzony pies.
4 komentarze
Śliczny piesek. Widać jeszcze czasem na zdjęciach niepewność. Super, że piesek się oswaja z otoczeniem oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńDziękujemy za miłe słowa. Robi spore postępy, mam nadzieję, że z czasem będzie jeszcze lepiej :)
UsuńTrzymamy kciuki i łapki za dalsze postępy. Sama wiem ile potrzeba pracy z takim psiakiem. Ale naprawdę warto, a każdy mały sukces bardzo cieszy :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.karomixaussie.blogspot.com
Dzięki! Nikt do końca nie wie, przez co mały przeszedł, ale widać, że spotykał na swojej drodze nie tylko życzliwych ludzi. Mam nadzieję, że wyrozumiałość popłaci w tym przypadku.
Usuń