Kim jest Bari? [część pierwsza]
Historię Bariego można rozpocząć następującym zdaniem: 02.11.2016 roku dostałam wiadomość ze zdjęciami pewnego psa... a potem wszystko potoczyło się tak szybko, że już dwudziestego listopada stał mi się całkiem bliski.
Bari to około trzyletni psiak w typie husky. Jest bardzo drobnym samcem, nawet nieco mniejszym od mojej suczki (takie "wydanie kieszonkowe"). Pochodzi ze schroniska, w którym pieczę nad nim sprawowała fundacja opiekująca się północniakami. Przedstawiał się tam jako towarzyski i łaknący kontaktu z człowiekiem, nastawiony na współpracę, łagodny wobec psów i generalnie raczej bezproblemowy. Poinformowała mnie o jego istnieniu znajoma i był to pierwszy raz w ciągu naszej długoletniej znajomości, kiedy wypowiadała się o nowo poznanym psie do adopcji w takich superlatywach. Wiem, że mogę ufać Alicji w tej kwestii - coś w tym zwierzaku musiało być! Początkowo polecała go mnie, ale miałam wówczas dwa własne (co uznaję za maksimum na moim etapie życia) i nie mogłam zaoferować mu domu. Upatrzyłam mu zatem inny...
Bari w obiektywie Alicji Zmysłowskiej, jeszcze w schronisku |
Jak wspomniałam, to pierwszy pies Kuby. Ja się bałam, on pewnie trochę też. Oboje na pewno obawialiśmy się, jak to będzie w przypadku spotkania naszych zwierzaków (ale o tym kiedy indziej). Jaki okazał się Bari? Otóż jak dla mnie, nie można wyobrazić sobie lepszego psa na start.
Bari to pies przyzwyczajony do mieszkania w bloku, winda czy schody nie robią na nim żadnego wrażenia. Zachowuje czystość i nie zdarzyła mu się dotychczas żadna wpadka. Przyswoił sobie godziny spacerów i ładnie sygnalizuje, że nadchodzi pora, a on jest gotowy do wyjścia. Nie przejawia lęku separacyjnego, zostawał już sam na dłużej niż 6 godzin i świetnie sobie radzi - znajduje dla siebie miejsce, nie hałasuje i nie niszczy. Z początku strasznie grymasił co do jedzenia i trzeba było mocno kombinować, żeby zechciał coś przełknąć (oczywiście coś przeznaczonego dla psa, bo ludzkie jedzenie było bardzo interesujące). Dwie karmy szybko odpadły, w końcu uznanie zyskała TOTW z mięsem z bizona - teraz Bari nie narzeka na brak apetytu, miska jest zjadana (prawie) w całości. Toleruje wszelkie zabiegi pielęgnacyjne, nauczył się już, że przed wejściem do mieszkania odbywa się wycieranie łap i cierpliwie czeka, aż ktoś się tym zajmie. Można go dotknąć wszędzie, ale pod tym względem jest bardziej zdystansowany, niż mój Jim - zdarza mu się wycofywać, kiedy ktoś na niego napiera, to raczej on musi zaproponować bliższy kontakt. Jest jednak bardzo otwarty na ludzi, cieszy się na ich widok, merda ogonem, potrafi nawet sprzedać spontanicznego buziaka. To bardzo pocieszne zwierzątko - pewnego razu uznał, że będzie spacerował z moją dłonią na pysku i przez parę minut podtykał mi głowę pod rękę. Przywołany potrafi w uroczy sposób tyrpać łapą, dając do zrozumienia, że on czegoś chce (charakterystycznie zerkając w kierunku swojego pudełka z smakołykami). Zdecydowanie preferuje nieco delikatniejsze pieszczoty - jeśli człowiek przyzwyczai się do Jima, który wpada w dziki szał podczas kontaktu, piszczy, wydziera się (tak, tego jęku inaczej nazwać nie można), wywraca na plecy, pcha się na kolana czy ręce, liże po twarzy i plącze pod nogami, trzeba się przestawić na bardziej stonowane okazywanie uczuć.
Jeśli chodzi o spacery - prowadzenie go na smyczy to czysta przyjemność. Nie ciągnie, a jeśli zdarza mu się nagle szybko ruszyć do przodu, hamuje go opór. Ludzi mija raczej obojętnie, chociaż zdarzyło mu się za bardzo kimś zainteresować i próbować się przywitać. Z psami sprawa wygląda inaczej: początkowo słabiej reagował, teraz się trochę pobudza, potrafi odmówić dalszej drogi, póki nie zapozna się z drugim zwierzakiem (takie typowe położenie się w miejscu i oczekiwanie, aż czworonóg się zbliży). Jest to jak najbardziej do opanowania i czasami wystarczy zwykłe "Idziemy", żeby potencjalny kumpel został olany - myślę, że konsekwencja załatwi sprawę. Bari ma bardzo pozytywne nastawienie do innych psów. Jest odważny, wesoły, potrafi ładnie zachęcać do kontaktu, ale czasami włącza mu się tryb głupawki i obskakuje innego dookoła w typowo zabawowy sposób. Przy mnie nie zdarzyło się jeszcze, żeby jakiś zwierzak zareagował na takie zaproszenie negatywnie, raczej widzą w nim nieszkodliwego szaleńca ;) Chociaż zainteresowanie jest duże, po czasie niektóre zwierzaki mu się nudzą i zajmuje się swoimi sprawami. Nie jest puszczany luzem, jedynie na lince bądź na ogrodzonym terenie, bo zaufanie w tej kwestii jest ograniczone (co całkowicie rozumiem). Pomimo początkowych problemów ze złapaniem go, gdy już poczuł wolność, dzięki pracy przywołanie jest na przyzwoitym poziomie i nie trzeba poświęcać czasu na podchody w stylu "catch me if you can" (według mnie nie jest to typ, który raz odpięty ze smyczy pójdzie w długą, ale podejmowanie ryzyka zwyczajnie nie ma sensu). Nie stresuje się wizytami w centrum miasta, również jazdą samochodem - póki co tylko raz korzystał z komunikacji miejskiej.
Ogólnie jest bardzo fajnym czworonogiem. Ciągle słyszę, że to... kot w ciele lisa :D W przeciwieństwie do Bony, lubi się czasami pobawić zabawkami i coraz lepiej idzie mu aportowanie - dla mnie to zawsze super sprawa. Jest chętny do nauki i bardzo żarty - chłopcy nauczyli się już paru sztuczek, uczą się też rzeczy przydatnych na co dzień, reagowania na polecenia takie jak "Zostaw", czy wspomniane "Idziemy". Cała rodzina jest już "kupiona" - podoba mi się, jak się ze sobą zżyli, widać, że pies czuje się komfortowo i daje dużo radości swoją obecnością. Podoba mi się również, w jakim kierunku zmierza współpraca, bo chłopak bez większych zgrzytów dostosował się do nowej sytuacji i przystosował do warunków. Jedynym większym problemem Bariego jest zjadanie na spacerze wszystkiego, co nadaje się (według niego) do spożycia... Wydaje mi się, że to pozostałość po okresie włóczęgi, gdy musiał jakoś sobie radzić, niemniej walka o stołowanie się na mieście jeszcze nie jest skończona i każde znalezisko musi znaleźć się w paszczy. Trzymajcie kciuki za zwycięstwo Kuby... ;)
Rozpisałam się już niemożebnie, więc więcej na temat pierwszej konfrontacji z moim teamem i późniejszych stosunków w następnym odcinku!
3 komentarze
Och, to ooooon! Pies, w którym zakochałam się na zabój, niestety adopcja nie wchodziła w grę. Bardzo się cieszę, że znalazł wspaniałych, kochających właścicieli. :) Z tego co czytam, jest nie tylko idealnie piękny, ale ma też cudny charakter. :) Czekam z niecierpliwością na następny post o Barim!
OdpowiedzUsuńŚwietnie że psiak znalazł taki fajny dom :) Pozostaje życzyć szczęścia i powodzenia!
OdpowiedzUsuńSuper, że znalazł super dom!
OdpowiedzUsuńŚliczny z niego psiak :D