W DogFrisbee trochę się już bawimy i parę rodzajów dysków mieliśmy okazję przetestować. Jim jest psem, który - niestety - niszczy dyski, niezależnie od tego, czy dużo się nimi przeciągamy, czy służą one jedynie do łapania. TUTAJ można przyjrzeć się części naszej małej kolekcji, na którą składały się dyski takie jak Competition Standard, Hero Air, Hero Xtra, Fastback, Hero Praxis. Nie są to talerze, które mają być niezniszczalne, ale kiedyś pies miał okazję bawić się czymś 'solidniejszym' i - ku mojemu zdziwieniu - uznał, że jego pysk jest zbyt delikatny, stwierdziłam więc, że inne tego typu mogą mu zwyczajnie nie pasować.
Kiedy doszczętnie zniszczył dwa Hero Xtra zdecydowałam, że jednak warto zaryzykować i zainwestować w coś trwalszego, a wybór padł na Eurablend, który zamówiłam z dogfrisbee.pl, a z którym nigdy wcześniej nie miałam styczności.
Dysk bardzo elastyczny, giętki, sprawiający wrażenie nieco 'gumowego', o większej średnicy, niż przykładowo Hero Air, także cięższy. Ponadto... przyjemny dla oka, a przynajmniej nasz, który jest przezroczysty i zielony.
Jeśli chodzi o rzuty, to na stronie wyczytać można, że jest szybki i nie ma w tym przesady. Ja, poza tym, że dużo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do samego ciężaru (jeszcze tego w pełni nie opanowałam), czasami posyłam go tak, że pies faktycznie nie nadąża, co nigdy mu się nie zdarzało, jeśli dysk leciał względnie zadowalająco (Jim zazwyczaj ratuje nawet te najgorsze rzuty, w naszym teamie to on jest tym bardziej uzdolnionym, tutaj często muszę dać mu więcej czasu na wybiegnięcie). Być może kondycja J już nie ta, ale naprawdę mam wrażenie, że dekiel mknie szybciej, niż sobie to przed wypuszczeniem go wyobrażałam ;)
Wytrzymałość
W tym miejscu ponownie odeślę do posta podlinkowanego wyżej, by ukazać, jak kończyły dyski po paru treningach. Eurablend, narażony często na kontakt z spragnionym frisbowania psem, po kilku solidnych, obfitujących w szarpanie sesjach, wygląda tak:
Podobne wgniecenia znajdują się na całej powierzchni, jest też parę małych dziurek i rys po szarpaniu, jednak daleko tym wszystkim uszczerbkom do miana Dziur Na Wylot, które często gościły na deklach po jednym porządnym szarpaniu. Nie ma żadnych pęknięć, ostrych zadziorów, krawędź dysku pozostaje nietknięta, a kształt nie jest zdeformowany. Bawimy się nim już dobrych parę miesięcy, więc jak dla mnie stan jest naprawdę zadowalający. Warto jednak dodać, że Jimmy nie jest psem, który dosłownie morduje dyski - nie podgryza ich, nie ma bardzo mocnego chwytu, u nas to przede wszystkim kwestia "zużycia", które jest procesem (powiedzmy) długotrwałym.
Reakcja psa
Eurablend zdobył uznanie po pierwszym zetknięciu z pyskiem, zero wybrzydzania - skoro można się nim szarpać i ucieka, to jest super. Niepotrzebnie się martwiłam i teraz żałuję tylko, że zakupiłam jedną sztukę.
Poza tym, co już napisałam, z mojej perspektywy ciężko ocenić, jak takie dyski sprawować się będą na treningu "z prawdziwego zdarzenia", kiedy ćwiczy się bardziej wyrafinowane elementy, niż rzucanie backhandów, ewentualnie floaterów. Rzadko podejmuję się wykonywania bardziej skomplikowanych technik rzutowych (chociaż ostatnio próbowaliśmy wykombinować butterfly i jakoś poszło ;), wydaje mi się jednak, że przy takim dysku może to być nieco bardziej problematyczne, zarówno dla rzucającego, jak i łapiącego. Z pewnością są jednak zawodnicy, którzy będą z nim wymiatać. Osobiście, na chwilę obecną nie poradziłabym sobie z kompletem Eurablendów podczas zawodów, raczej zdecydowałabym się na Hero Air, którym operuje mi się łatwiej, ale na takie treningi, jakie sobie fundujemy z Jimsem, bez dalszych perspektyw, to całkiem dobra opcja.
» Eurablend możecie zakupić na stronie: http://www.dogfrisbee.pl/kategoria/eurablend, w cenie 50 zł za sztukę.
A sam J wraca do formy na lato i wciąż z dziką radością skacze - zarówno do dysków, jak i do wody :)