#Z życia wzięte 03 | Naruszenie godności osobistej

Wychodzisz na nocny spacer ze swoją dwójką, drogę przecina ci para z TTB. Mając świadomość, że twój pies nie należy do przyjaznych zatrzymujesz się, aby ludzie, którzy zmierzają w kierunku najbliższej bramy, mogli spokojnie was minąć. Kto tu zawinił?


Jak dla mnie - nikt. Logicznym jest, że w takiej sytuacji (z punktu widzenia właścicielki amstaffa) jestem wdzięczna, że druga strona daje przestrzeń i przechodzę obok bez słowa. Najwyraźniej można moją postawę odczytywać dwojako, czego się nie spodziewałam - pani zatrzymała się i w zamian za uprzejmość usłyszałam, że "Amstaffy połykają w całości" i "Ojej, nie utrzymam go". Zaczęłam więc tłumaczyć z daleka, że to mój pies ma problem, jednak zmiany tonu się nie doczekałam, wolnej drogi również. Pani po chwili zdecydowała się na krok w naszą stronę (why?), a spokojny dotąd amstaff przypuścił szarżę na moje psy. Opiekunka została szarpnięta w przód, prawie upadając złapała partnera za rękę, oboje próbowali utrzymać zwierzaka i udało się im go ostatecznie odciągnąć. Teraz już kozaczenie się skończyło, smycz psa została skrócona, a para umknęła do bramy. Kobieta mruczy na koniec coś pod nosem, jakby faktycznie nie spodziewała się reakcji swojego pupila. Cyrk.

Do dziś nie wiem, czemu to wszystko miało służyć. Rozumiem, że wielu właścicieli TTB spotyka się z ogromną niechęcią środowiska. Rozumiem, że są wrażliwi (przewrażliwieni?) na tym punkcie. Ale osobiście gdzieś mam to, że ktoś chce mi udowodnić, że jego pies jest super. Serio, nie interesuje mnie to, za to bardzo drażni. Nie mam uprzedzeń, absolutnie nie winię psa (był grzeczny, póki nie wkroczyła do akcji wojownicza opiekunka) czy rasy (bo mógł być przedstawicielem każdej innej), nie rzuciłam żadnego nieprzyjemnego komentarza, dlaczego więc ktoś w ogóle rozpoczyna tego typu dyskusję? Wydaje mi się, że problem tkwi w braku pokory i dziwnym poczuciu, że jak od nas "stronią", to trzeba im wygarnąć. Bo jak to tak, mieć jakieś ale do MOJEGO psa? Jak to tak minąć bez słowa? No nie da się. Trzeba przygadać temu drugiemu.

Rzadko zdarza się, że ktoś schodzi z drogi na nasz widok, ale na pewno mam za sobą tego typu doświadczenia. Nigdy nie poczułam się urażona z tego powodu, bo sama wiem, jak wiele może być przyczyn podobnego zachowania. Prawdę mówiąc dla mnie to uprzejmy gest ze strony drugiej osoby (o ile sobie nie złorzeczy pod nosem w moim kierunku, bo to chamstwo), który odwzajemniam uśmiechem - nie wnikam dlaczego, nie obruszam się, bo ostatecznie mam święty spokój. Ale widocznie i tak źle, i tak niedobrze.


You Might Also Like

4 komentarze

  1. Ludzie są niesamowici... Okej, powiedzmy, że pani była przewrażliwiona. I myślała, że chodzi o rasę jej przyjaciela. Ale skoro usłyszała od Ciebie, że chodzi o Twojego psa, to powinno coś w głowie zatrybić. Ech... Ważne, że udało się utrzymać amstaffka. Pozdrawiamy! Będziemy wpadać częściej. :) / Milena z Wyszczekane.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, że chociaż udało się wyjść z tego bez psiej awantury ;)

      Usuń
  2. Miałam kiedyś podobną sytuację, tyle, że z labradorem. Moja suka boi się psów, a zwłaszcza labków i onków. Wracałam z nią z wieczornego spaceru i z naprzeciwka, po chodniku szła para z labkiem. Wiedząc, jaki stosunek do tych psów ma moja suka, przeszła na drugą stronę ulicy. A co zrobiła ta para? Pozwoliła labkowi przejść przez ulicę do mojego psa, który już zaczynał panikować. Stanęłam między psami, a facet wielce obruszony, że co ja robię, że on tylko chciał się przywitać i co to w ogóle za zachowanie. Wytłumaczyłam, że mój pies boi się innych i poprosiłam o zabranie labka. Kobita ogarnęła temat, za to jej chłopak pluł się do mnie póki nie zniknęłam za zakrętem budynku. Dodam tylko, że pies był prowadzony w kolczatce i flexi.
    Dla większości osób, gdy tak robię, jest to coś nienaturalnego, że nie chcę kontaktu swojego psa z ich pieseczkiem. A ja po prostu nie chcę niekontrolowanych spotkań obcych psów z moim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już naprawdę przesada, bo wyraźniej, niż poprzez przejście na drugą stronę, niechęci do witania chyba okazać nie można. Ale widzę, że i na to ludzie mają sposoby. Mnie dziwi, że to może być aż tak ważne - jakby to jedno przywitanie miało coś zmienić w życiu jego labka... Rozumiem oczywiście Twoją postawę :)

      Usuń