Twój pies jest twoją wizytówką

To hasło, które z pewnością każdy z nas w życiu słyszał. Szczególnie często spotykałam się z nim na forach dotyczących szkolenia psów, gdzie zauważalna jest tendencja do przypisywania wszelkich psich problemów behawioralnych zaniedbaniu przewodnika. Kwestię tego, na ile zabieg ten jest uzasadniony, w tym miejscu pominę, zainteresowało mnie coś innego - adekwatność powiedzenia "jaki pan, taki kram". Jaki pan, taki... pies? Czy może odwrotnie?


Zdarza mi się zastanawiać nad tym, co ludzie (głównie ci, których widuję na spacerach) sądzą o mnie, patrząc na mojego Jima - bo przecież "pies upodabnia się do właściciela". A może - czego spodziewają się, patrząc na mnie, a nie znajdują w moim zwierzaku?

Po pierwsze - odludek. Na spacerach do nikogo nie podchodzę, ba, ja jeszcze odchodzę, kiedy ktoś się zbliża :D Najczęściej spaceruję sama, słuchając muzyki czy rozmawiając z psem. Jim z kolei nie przepada za przypadkowymi spotkaniami. Kto od kogo przejął? Chyba nasza cecha wspólna.

Po drugie - roztargnienie. Kiedy zaczynam trening rzucam rzeczy "gdzie bądź" - zdarza się, że po paru godzinach muszę cofać się w poszukiwaniu smyczy, zostawionej gdzieś w trawie. Nauczyłam się już dokładnego sprawdzania, czy wszystkie zabawki lub aparat są na miejscu, ale incydenty ze smyczą mam całkiem często. Jim sprawuje się tutaj dużo lepiej, ale zdarza mu się, że wróci z jeziora bez aportu. Poza tym, przez 1/3 czasu patrzy się w niebo, przez co wygląda na roztargnionego. Raczej cecha typowo moja ;)

Po trzecie - nerwowość, co w połączeniu z roztargnieniem wygląda dosyć... żałośnie. Jestem typem panikarza i często staram się wyprzedzić fakty, co rzadko wpływa korzystnie na sytuację. Przez to mam tendencję do demonizowania własnego psa, żeby tak naprawdę mieć święty spokój. Jim na spacerze jest psem bardzo impulsywnym, wszędzie go pełno i nie zawsze potrafi utrzymać emocje na wodzy. Równie często, co ja, uprzedza reakcję innych, przez co sprawia okropne pierwsze wrażenie. Wydaje mi się, że w tej kwestii wpadliśmy w błędne koło. Ja stresuję się, bo wiem, na co go stać, on stresuje się, bo wie, że ja się stresuję... Poza tym, oboje nie lubimy przebywać w tłumie i bardzo szybko się poruszamy, kiedy przyjdzie nam się zmierzyć się z masą ludzi. Nasza wspólna cecha, niewątpliwie.

Po czwarte - przyjazne nastawienie. Nie budzi we mnie wątpliwości, że choćbym się starała, nie mogę wyglądać groźnie, po prostu nie mogę :P Zwykle uśmiecham się i skłaniam się ku uprzejmości w odnoszeniu się do drugiej osoby, nawet, jeśli jej obecność nie jest mi niezbędna do szczęścia. Zawsze zamienię parę zdań i nie pożegnam nikogo chamską odzywką (czasami by się przydało). Z tego względu ludzie podchodzą i zagadują, oczekując się, że jesteśmy fajną parą. Jim też nie może sprawiać wrażenia groźnego - wygląda jak puchata, biała owca. Z tym, że on nie jest już taki miły - nie ma problemu z opędzaniem się od towarzystwa. A więc - cecha moja, pies przejął pozornie ;) Niemniej, jest w niej coś wspólnego - dobieramy sobie często specyficznych kumpli.

 Po piąte - przewrażliwionie aka strach. Przyznaję, że można odnieść takie wrażenie, kiedy widząc na horyzoncie nawet małego psa, od razu łapię swojego - wygląda to, jakbym bała się, że zrobi krzywdę mojemu (padają oczywiście zapewnienia, że tamten nie jest groźny). Mylne to wrażenie, gdyż nie do końca chodzi tu o bezpieczeństwo Jima, raczej asekuracyjne zapewnienie sobie nad nim większej kontroli. Lękliwość to akurat w 100% cecha Jima i jeśli wyglądam, jakbym ją podzielała, to z pewnością przejęłam ją po nim.

Po szóste - aktywność. Ani ja, ani on nie umieramy z nudów, jeśli nie zapewni się nam przez cały dzień (a nawet parę dni) zajęcia, ale nie wyobrażam sobie spaceru, podczas którego nie robimy nic. Oboje jesteśmy podczas wyjść aktywni, on domaga się czegokolwiek, każde sięgnięcie do torby zostanie zarejestrowane. Ja natomiast czuję potrzebę spacerowania dłużej, niż godzinę i nie potrafię wychodzić na piętnastominutowe spacery (a jeśli - zrobię trening). Także - oboje tak mamy.

To wszystko, co przychodzi mi do głowy, jeśli chodzi o nasz wizerunek spacerowy. Jak widać, parę rzeczy współgra, nie jesteśmy jednak idealnie zgranym teamem, który we wszystkim się zgadza.


Pozdrawiamy,
B & A &J

You Might Also Like

5 komentarze

  1. Też to zauważyłam! :) Najlepsze jest to, że moje suki są totalnymi przeciwieństwami, a mimo to w jednej i drugiej dostrzegam dużo podobieństw do mnie.
    A w kwestii postrzegania nas przez innych z pewnością uważają mnie za "przewrażliwioną mamuśkę", kiedy proszę o zapięcie cudzego psa, kiedy mój też jest na smyczy. Moje psy są małe i nikt nie bierze pod uwagę, że to one mogą się rzucać, a nawet jeśli to przecież nic nie zrobią większemu, ewentualnie "nauczą go" nie podchodzić do innych psów. Biorąc pod uwagę odpały Tosi pewnie niektórzy mają mnie też za oprawcę xD.

    OdpowiedzUsuń
  2. My z Funym też jesteśmy roztrzepani jak raz gdzieś zostawiłam smycz to już prawie płakałam bo miałam daleko od domu pies bez smyczy iść nie może a z rąk będzie skakać, teraz już w miarę pamiętam ale nadal rzucam ją gdzie popadnie. Ja lubię kontakt z ludźmi, z psami ogólnie towarzyska że mnie sztuka, Funy totalne przeciwieństwo, raczej stroni od kontaktu i jeszcze nie odkryłam od czego zależy jak psa potraktuje. Funy pokazuje jak się czegoś przestraszył, ja cóż nikt nawet nie zauważy bo nie dam po sobie poznać. Ogólnie jesteśmy podobni i ja to widzę, w wielu rzeczach też się różnimy, myślę że to sprawia że do siebie pakujemy. No ale oboje jesteśmy uparci, z tym że ze mną nie da się wygrać (wybacz piesku)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy post! :D Jestem pierwszy raz na Waszym blogu, bardzo mi się spodobał, śliczny pies, wygląd i super post - zostawiam obserwację :)
    Nela również jest do mnie bardzo podobna, mamy wiele "wspólnych cech", ciekawa jestem z czego to wynika haha :P Z tobą mam również parę wspólnych rzeczy, między innymi właśnie to roztrzepanie, nerwowość, roztargnienie, przewrażliwienie... noo prawie wszystko z Twojej listy :D
    smallshaggy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja osobiście tak nie uważam, bo pies może być różny i nie mamy na niego 200% wpływu. Fakt faktem nas reprezentuje, ale czy na pewno w 100% i do końca? To spekulacyjne stwierdzenie.

    Dosiego roku ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chcę nawet myśleć ile smyczy zgubiłam..Zostawiam i idę przed siebie. Moje psy są introwertykami jak ja. Iltaa bardzo szybko rozładowuje baterie z innymi psami, Hoshi nieco wolniej ale finalnie zawsze wszystkie trzy jesteśmy w punkcie "mamy was dość idziemy do domu się naładować." Myślę że każdy z moich psów ma moje inne cechy. Hoshi jest ta bardzo energiczna i cholernie indywidualna stroną, która nie ma żadnych skrupułów i wali prosto z mostu z siłą tarana, a Iltaa reprezentuje mojego wewnętrznego lenia, delikatna i wycofana stronę, która milion razy analizuje i szuka upewnienia we wszystkich dookoła zanim coś zrobi. Takie moje dwa alerego ;p

    OdpowiedzUsuń