Mały sukces
Pewne postępy frisbowe już poczyniliśmy, zad nie ciąży już tak bardzo, ale tym, z czego się cieszę najbardziej, są... chest vaulty! W końcu zaczynają wychodzić! A wystarczyło tylko odchylić się i unieść wyżej rękę... Mój frisbogeniusz (chociaż w tej dziedzinie jest moim prywatnym mistrzem ;) może teraz porządnie się odbić, a ja mam nadzieję, że niebawem doprowadzimy vaulty do perfekcji.
9 komentarze
Brawo!Oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńCzad! Ja mam straszny problem z ogarnięciem chest vaultów, ostatnio skończyło się na tym, że suk niechcący użarł mnie w rękę zamiast chwycić dysk :P.
OdpowiedzUsuńUwielbiam frisbowe popisy Jima. A chest voulty wychodzą wam super!
OdpowiedzUsuńJak super! :D Cieszę się, że wam idzie. Uwielbiam vaulty, świetnie wyglądają! Oby tak dalej! Zresztą nie wiem jakim cudem wasze dyski są w takim dobrym stanie, mój sprzed 2 tygodni jest powgniatany i ma jakiś dziwny kształt ;p
OdpowiedzUsuńSuper jesteście! :D
OdpowiedzUsuńWoow... super Wam to wychodzi! :D
OdpowiedzUsuńJakie macie dyski?
Dziękujemy, ale póki co wychodzi nam jeden vault na dziesięć :P Aktualnie korzystamy z modelu Fastback Flex.
Usuńnie pamiętam czy już pytałam :D ale występujecie gdzieś w tym roku ?
OdpowiedzUsuńW tym roku nigdzie, moooże w 2014 gdzieś się pojawimy. Chociaż na zawody to się chyba nie nadajemy :P
Usuń